5/20/2009

zimny maj..


arnoldzik chory i jestem zła,że się zaraził tuż przed podróżą..mówi się i myśli o takich rzeczach naprawde,jak aru chory to nie lece tam gdzie są dzieci,bo wiadomo..nauczka na przyszłośc..trzeba pytać czy wszyscy zdrowi w domu przed wizytą z maluszkiem,choć może będzie to niegrzeczne to potem kto ma kłopot?i to nie jeden dzień i noc..dopiero poczatek,gorączka,dzisiaj kaszel się wykluwa..zła bardzo..bo i kłopot..pójde do lekarza po antybiotyk na wszelki wypadek żeby w domu był i na wyprawe zabiore..na razie homeopatia leci,wapń,wit c,olej z wątroby rekina,syrop homeo na kaszel i panadol na noc..mam tydzień żeby to wytepić..no i aru słaby to więcej snu potrzebuje i co gorsza nie chce jeść,zawsze mu wciskałam całe jedzenie,ale teraz ma więcej świadomości i już sie nie daje..nie ma apetytu i marudny bardzo..a więc tydzień przed wyprawą..ja nie lepiej..zero formy,opuściłam sie w treningach,przestałam tyle spacerowac co wcześniej,przytyłam 4kg,2 to dobrze ale jescze 2 to już widze jak ciężko mi się biega i się czuje jakoś ociężale,za mało ruchu ,za dużo kolacji o dziwnych porach,coby towarzyszyć klonowi..ale już stop i od wczoraj nie jem już póznych kolacji..stanął marek przed lodówką i nie umiał sobie nic wymyślić nawet,bo nie chce mu sie robić i nie jest kreatywny hehe..wiec ma szanse nadrobić,co mi nie pomaga ,bo jak poczuje zapachy kolacji to mi sie włacza burczenie w brzuchu..ale nic zapiłam meliską i lulu..aru na szczęście przespał do rana,spał w swoim śpiworku i cieżko sapał przez zapchany nos,raz krzyknął z rana ,co mu sie zdarza od czasu jak go przestałam kłaśc w śpiworku..odkryty i zmarznięty nad ranem sie przebudza,wtedy przeczekuje z minute i go przykrywam i spi dalej..te spiworki to dobra rzecz,bo nie musisz wstawać przez całą noc sprawdzac czy przykryty maluszek..tylko odpowiednia grubość musi być tego śpiworka i juz po kłopocie..tydzień przed wyjazdem,wszytko spakowane,tylko do sakw trzeba upchnąc i zobaczyć czy się zmieści do 2,bo po co mieć 4 sakwy,może być cięzko..wyczytałam ,ze pierwszy odcinek przez pireneje 30 km 1200m przewyzszenia plus niechciane burze i mgly mogą wypruć wszystko z człowieka..hehe marek mówi ,ze wycieczke rowerową sobie robi i lajcik..moja intuicja mówi,że zapłacze sie tam z tym bagazem i przyczepką oczywiście będe wtórować i iśc piechotką zapewne..cfaniak zakupil dodatkowy przyczep do roweru ,żeby mi też podrzucać przyczepke do roweru jakby się zmęczył hehe..w środe ruszamy..jedziemy autem do miejsca pracy marka i tam auto zostaje a my obładowanie jedziemy jeszcze rowerami na lotnisko i tam kombinacje alpejskie z całym tym sprzętem do upchania jako bagaż główny i podręczny,przyczepka do samolotu jako wozek składany dziecka,dlatego trzeba wziąśc małe kółka też i rączkę do pchania..przemycić musze też kaszki i mleko sojowe a jak sie da to pieluchy z tyłu przyczepki..no arek pospał godzinke i już poplakuje więc koncze..a tutaj pare fotek z maja,i zoo w dublin(niewiele)wiec jesze taty foty załaczm..




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

free counters darmowe liczniki