5/21/2009

i blisko i daleko..



Jest taka rzeźba Rodina: dwie ludzkie prawe dłonie: męż­czyzny i kobiety zbliżają się do siebie, stykają się końcami pal­ców — jest w nich szukanie wzajemnie bliskości i jednocześnie pełne delikatności i uszanowania jakby pytanie: „czy przyj­miesz mnie — czy teraz mnie przyjmiesz?” A jednocześnie może to także być pożegnanie, pełne czułości i miłości wyzwa­lanie się z uścisku, rozstanie niezrywające, jakby przepraszają­ce: „teraz pozwól mi być trochę osobno...”

Blis­kość staje się zarówno pozostawaniem w objęciu jak i obejmo­waniem, zarówno przyjmowaniem jak i udzielaniem schronie­nia. Nie potrafimy jednak trwać biernie w tym schronieniu — istnieje już w nas pewien rytm szukania bliskości i oderwania od niej. Rytm, który sprawia, że trwające oderwanie nabrzmie­wa tęsknotą i dążeniem do bliskości, a bliskość w pewnym mo­mencie wyzwala pragnienie oderwania się, dystansu. Przecią­ganie się zarówno jednego jak i drugiego stanu poza charakte­rystyczny dla każdego z nas rytm ujawnia się rozdrażnieniem i rozluźnianiem objęcia.


MANDALA MIŁOŚCI

ZACHOWANIE, KTÓRE NIE WYRAŻA MIŁOŚCI, JEST WOŁANIEM O MIŁOŚĆ

To może wydawać się nieprawdopodobne, ale jeśli ktoś atakuje właśnie ciebie, prosi cię o miłość, zainteresowanie, pomoc. Zyskasz w nim sprzymierzeńca poprzez głębokie zrozumienie jego postawy, zwrócenie się w jego stronę. On potrzebuje wsparcia. To często jest ktoś ważny. Twój wieloletni partner albo ktoś, kto właśnie pojawił się w twoim życiu. Przypomnij sobie chwile, jak to jest prosić płaczem o pomoc, nie mogąc wydobyć z siebie słowa. Kiedy ktoś nas atakuje, to znaczy że się boi, tak naprawdę nie liczy na to, że wyciągniesz do niego rękę. Każdy ból przyciąga inny ból. Wyjdź mu naprzeciw, z życzliwością i pewnością siebie. I nie chodzi o to, żeby przyjąć postawę obronną, wycofując się, ani o to, żeby przystąpić do napastliwego kontrataku. Gdy ktoś atakuje i nie ma oporu, przestaje walczyć. Agresja ulatnia się z niego jak powietrze z przekłutego balonu. Można porozmawiać, podyskutować, można nawet ostro się pokłócić, ale bez osądzania, krytykowania, ranienia. Wyślij w stronę agresora dobre, ciepłe myśli. Jest duża szansa, że przy następnym spotkaniu albo jeszcze następnym, poczujesz że twój „wróg” jest tobie bliższy. Przyjęcie ataku to doskonała okazja, aby zacieśnić więzi z atakującym. Gdzieś bardzo głęboko osoba atakująca ma nadzieję, że to właśnie my możemy jej pomóc, chociaż nie przyznaje się do tego. Jest też w niej opór wobec tego i walczy z tym. Jest niemalże wściekła przez to, że coś ją do nas przyciąga, i jest to powodem ataku. Jeśli odpowiemy bliskością, świadomością i troską, walka zakończy się i wspólnie wejdziemy na kolejny poziom bycia razem.

Ćwiczenie:
Pomyśl o osobie, która atakuje cię najdotkliwiej. Wyobraź sobie, że podchodzisz do niej z otwartością. Zastanów się, czego ona potrzebuje? Jak możesz jej pomóc? Czy wiesz, jak to zrobić? Może chcesz zadzwonić, napisać, coś ofiarować? Może porozmawiać? Zbliż się do niej, połącz się z nią. Udziel pomocy. Przekonasz się, że gdy pomożesz tej osobie, właśnie ona znajdzie rozwiązanie jakiegoś twojego problemu teraz lub w przyszłości. Jeśli nie podsunie ci go bezpośrednio, pokaże ci je poprzez to, że będzie odbiciem części twojego umysłu, dlatego też pomożesz również sobie.

7 mitów o związkach

MIT 1 - zainteresowania łączą ludzi

Owszem, wspólne zaintersowania mogą zbliżyć, ale ważniejsza jest jakość relacji między parą. Również w czasie, kiedy oddają się wspólnemu hobby. Małżonkowie mogą na przykład uwielbiać górskie wycieczki. Dla jednych będą one cudowną okazją do spędzania czasu razem i jeszcze większego zbliżenia się do siebie. Inni zaś będą na górskich szlakach kłócić się, rywalizować, mieć zawsze inne zdanie na temat tego, którą drogą należy wchodzić oraz schodzić. Wcale nie musi to korzystnie wpływać na związek.

MIT 2– przysługa za przysługę

W udanym małżeństwie panuje idealna równowaga. Obydwoje partnerzy po tyle samo biorą i dają. Uśmiech za uśmiech, umycie łazienki za odkurzenie pokoju. Według tej teorii przyczyną kryzysów jest zachwianie szczęściodajnej harmonii. Strona mniej obdarowywana popada we frustrację. Wystarczy zawrzeć umowę i relacje między ludźmi się poprawią. To błędne myślenie. W szczęśliwym związku talerze myją się same. Bo szczęśliwi ludzie nie notują czy partner aby na pewno umył naczynia za przygotowanie romantycznej kolacji. Nie liczą też ciepłych gestów. Pilnowanie kiedy i ile razy mąż czy żona wykonali jakąś czynność, wskazuje że ten obaszar wspólnego życia może być przyczyną napięć w małżeństwie.

MIT 3 – unikanie konfliktów niszczy związek

To ogromne uogólnienie. Nie we wszystkich związkach szczerość popłaca. Wiele ludzi żyje ze sobą przez lata szczęśliwie, nie zwracając na pewne sprawy uwagi i dobrze im z tym. Chodzi o to, że pary w różny sposób rozwiązują konflikty. Jedni unikają starć, inni awanturują się, jeszcze inni siadają i przegadują problem, nie podnosząc głosu, za to osiągając kompromis. Istota polega na tym, żeby dwie strony potrzebowały tego samego sposobu.

MIT 4 – nerwice i problemy osobowościowe rujnują związki

Podobno człowiek, który ma problemy sam ze sobą, nie jest dobrym materiałem na małżonka. Badania wykazują jednak niewielki związek między nerwicami i zaburzeniami osobowości a miłością. Nerwice są problemem, ale nie muszą niszczyć związku. Ważne jest w jaki sposób sobie z nimi radzimy. Jeśli partner podejdzie do tego z troską, zaangażowaniem, szacunkiem, związek przertwa. Wszyscy mamy swoje dziwactwa, nie zawsze zachowujemy się racjonalnie i mądrze, a to nie musi wpływać źle na nasze małżeństwo. Kluczem do udanego związku nie jest normalność człowieka, ale odpowiednie dobranie się ludzi. Nie jest powiedziane, że kiedy osoba nadmiernie dominująca zwiąże się z uległą, będzie źle. Nie musi być, jeśli dwie strony zaakceptują ten układ.

MIT 5 – romanse są głównym powodem rozwodów

Tak naprawdę jest odwrotnie. Problemy małżeńskie, które najczęściej prowadzą do rozwodu, sprawiają że ktoś szuka bliskości poza związkiem. W romansach bowiem nie szukamy seksu, tylko przyjaźni, wsparcia, zrozumienia, szacunku, uwagi, zaintersowania. To wszystko powinno dawać małżeństwo, a nie daje, skoro romansujemy. Zdradzamy, ponieważ tak naprawdę już się oddaliliśmy od partnera. Zdrada jest konsekwencją, a nie przyczyną rozpadu.

MIT 6 – mężczyźni są „biologicznie nieprzystosowani” do małżeństwa

W następstwie przekonania, że właśnie zdrada jest główną przyczyną rozwodów powstała teoria, że mężczyźni z natury są niepoprawnymi kobieciarzami i monogamia jest nie dla nich. Prawo dżungli obowiązywało kiedyś – samiec starał się spłodzić jak najwięcej potomstwa, samica dążyła do zapewnienia potomstwu jak najlepszej opieki, a do tego potrzebna jej była wierność samca. Naturalne prawa rządzące gatunkami to jedno, a u ludzi w XXI wieku częstotliwość związków pozamałżeńskich zależy nie tak bardzo od płci, lecz od okazji. Odkąd kobiety zaczęły pracować, spełniać się poza domem, częściej zdradzają.

MIT 7 – kobiety i mężczyźni są z innych planet

Bestsellery ogłosiły, że mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus. Coś pewnie w tym jest. Jednak istnieją szczęśliwe związki zawierane przez mieszkańców tych tak różnych planet. Różnice między płciami, których obecności nikt nie neguje, mogą się przyczyniać do kłopotów małżeńskich, ale same w sobie ich nie wywołują. Czynnikiem decydującym o tym, czy żonę satysfakcjonuje seks, romantyzm i namiętność w małżeństwie w 70 proc. jest jakość przyjaźni pomiędzy nią a mężem. Również 70 proc. mężczyzn opowiada się za tym czynnikiem. Wniosek? Mężczyźni i kobiety pochodzą jednak z tej samej planety.

Powyższe wnioski powstały na podstawie wieloletnich badań
Johna M Gottmana, profesora psychologii
na Uniwersytecie Waszyngtońskim,
współtwórcy Instytutu Małżeńskiego i Rodzinnego w Seattle.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

free counters darmowe liczniki