6/05/2009

1 i pol drogi..

560km przepedalowane..jestesmy w hospital de orbigo miedzy leon a astroga..jutro znowu cisniemy w gore na 1500m,bedzie pod gorke jak na poczatku..dzisiaj zrobilismy 54km ale pod wiatr,w miastach ,pod gorke,zimno i na koniec deszcz..udalo sie nam dzisiaj spac w refugio w osobnym pokoju,z arkiem mamy chody..drugi raz tak spimy,a tak w namiocie na kempingach lub za refugio..wczoraj spalismy na dziko,wypralam w pralce ale juz nie wysuszone do konca wiozlam,nawet brudna pantera stala sie sniezna heh..krecik tez sie wypral..a dzisiaj arowi kupilam pocoyo maskotke i towarzysz pato kaczora arek w szoku hii..spalismy wczoraj na dziko i bylo zimno bo temperatura akurat spadla do minus 5..troche wszyscy kaszlemy najczesciej w nocy wiec kupilam stodal w kulkach homeo i jakos dajemy rade..wczoraj 82 km a 2 dni wczesniej 70 km ze sie rozlozylam,3 panadole pozwolily jechac dalej..wypisal mi sie dlugopis wiec stukam a tak to mi sie nie chce juz nic wieczorem taka zajechana jestem..arek pelen energii na wieczor ma swoje kolezanki,babcie i dziadkow,zawsze ktos go poglaszcze..dzisiaj rano spotkalismy 2 polakow na rowerze starszych ,pocisneli przez cala francje i teraz leca do fisterry,spotkali polakow z przyczepka rowerowa z 1,5 rocznym dzieciakiem z wroclawia,2 dni za nami heh,chyba sie nie spotkamy,kto wie..byl tez koles wczoraj niemiec z hiszpanka ciagnacy przyczepke,wiec sami nie jestesmy,z 4 dzieciakow w wieku arka cisnie el camino..ale chyba nikt sie nie spodziewal takiej orki,urlopik w hiszpanii hehe..nawet nie opalona jestem bo uzywam arka kremu z filtrem 50 plus..arek troche kaszle wiec faszeruje go czym mam i daje regularnie jedzonko..tutaj mozna kupic w aptece wczoraj mnie babka w sklepie oswiecila..dzisiaj tez zakupiona paczka pieluch i mleko,nie moge znalezc sojowego niestety..arek zasypia w spiworze w przyczepce a potem przenoszony jest do namiotu albo na materac..w dzien ma 2 drzemki,potem ma place zabaw i ludzi pielgrzymujacych..ogolnie jest fajnie ale lekko nie ma..dzisiaj ostry zjazd dunhilowy..przed leon ,zabic sie mozna,zaklinowalam sie ze dwa razy,siniaki to wszedzie na nogach i szlaczki od lancucha..nie moge opanowac wlasnego roweru z ciezarem..duzo to bocianow,maja swoje gniazda na kosciolach,nawt na dachu moze byc z 5 gniazd,fajnie to wyglada..wczoraj tez arkowi koles gral na harmonijce,aru zachwycony..a mnie uzdawiala lysa niemka hii..jestem zajechana ,spuchnieta od wysilku,ale trzeba cisnac dalej..nie jestesmy w stanie prawdopodobnie dotrzec do fisterry..za malo czasu..ale marek i tak cisnie ile wlezie ze nie wyrabiam,ruszac sie nie moge i krzycze na niego ze mi nie zalezy na santiago ,tylko zeby bylo fajnie w trakcie drogi,ale co powiesz komus kto dostaje kolosa za wyczyn roku,jak to ma nie zrobic takiej wycieczki heh,mowilam ze bedzie ciezko..koncze bo zostala 1 minuta..adios..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

free counters darmowe liczniki