12/02/2008

slieve donard 849m..


Pierwsza wyprawa aruna z noclegiem w namiocie,i pierwsze wejscie solo mamy na na najwyzszy szczyt pasma gorskiego znajdujacego sie w irlandii polnocnej.Blad w trakcie schodzenia do namiotu zakonczyl sie po 8 h bladzenia.Tak powstal w tamtym tygodniu filmik o przygodzie ,ktora ledwo przezylam bez mega histerii(letki placz i panika)i o ktorej wspominalam kilka postow wczesniej.a bylo to tak..
Pojechalismy autem w gory mourens w irlandii polnocnej z plecakami ,namiotem i malym.Pierwsza noc spedzilismy w namiocie,dosyc dla mnie niekomfortowo ,bo zerwala sie chmura z 300 kroplami deszczu i na predce namiot rozbity na sciezce pod gorke.W nocy wialo i trzepalo namiotem tak ze oka nie moglam zmruzyc i ciagle mi sie wydawalo ,ze ktos na nas wlezie na tej sciezce.Marek uratowal mnie swoja mp3 i tak jakos wytrwalam do rana,nie wspominajac ze ciagle maluszka przykrywalam ,bo bylo zimno jakies 9 stopni w nocy(i tak sie spocil)plus karmienie cycem,i moje spanie przez cala noc na jednym biodrze.o masakra..i rano po sniadaniu wygnana zostalam w gory,bo za zimno bylo zeby maluszka tam ciagnac.Oczywiscie bez jakies wiekszej ilosci picia jakies pol kubka herbaty i snikers na droge.I jeszcze gps do reki ,cobym sie nie zgubila,gdzie marek mi wytlumaczyl w 5 min jak sie to obsluguje.Pelna obaw ale i nowej przygody wyruszylam z obozu sama.Szczyt osiagnelam po jakiejs 1,5 h i schodzac uradowana poszlam w inna strone niz przyszlam(wchodzac obracalam sie za siebie,krecilam kamera,zaznaczalam kamykami i imieniem gdzie schodzic).A gora miala mur jak i inne okoliczne szczyty(chociaz myslalam ze tylko ta ma)A wiec schodzac(blad odkrylismy na gpsie juz w domu ,ktory co jakis czas wlaczalam i zarejestrowal moje bladzenie)poszlam druga strona muru zeby na mnie tak nie wiealo,ale schodzilo sie okropnie i wpolowie drogi przeskoczylam ten mur.i zapomnialam o tym i poszlam w druga strone juz u podnoza gory..A potem to juz masakra i przyspieszone bicie serca,bo chodz telefon dzialal to byla to juz anglia a roamingu brak.Nie moglam zadzwonic,nie mialam nic do picia i nic do jedzenia,nie wiedzialam jak mam korzystac z gpsa..Schodzac nie w te srone po pol h zorientowania sie ze wcale tedy nie przyszlam zaczepilam ludzi zeby mi pomogli.z nimi weszlam jeszcze raz pod te gore i pod murek,oni tez nie czaili gpsa ale mieli mapy z ktorych ja nic nie czailam tez..Zadzwonilam z telefonu jakiejs dziewczyny do marka,a on zeby zobaczyc po ktorej stronie mam slonce itd itp.kazal schodzic .Wiec cos z tymi ludzmi kombinowalismy ale po spojrzeniu na gpsa ,znowu bladzilismy.Zadzwonilam jeszcze raz ,ze z nimi schodze na kawe do jakiejs wiekszej miejscowosci i zeby mnie znalazl juz tam.Chociaz wiedzialam ze nie bedzie mu lekko z tymi tobolami i arkiem..Lecz stanowczo kazal mi zostac pod ta gora i sami mieli po mnie przyjsc.Czekalam tam 1,5h i sie rozplakalam,bo powinni byc w pol h.martwiac sie czy arkowi nie zimno i czy nie glodny..i sama zrozpaczona spedzeniem jeszcze paru h w gorach.Jakas grupka starszych ludzi zaopiekowala sie mna ,dajac cos do picia i batoniki i poszlam z nimi..Dluzszy czas ci ludzie nie mieli zasiegu.No i idac z nimi po pol h patrze ze pojawia sie moja droga ,ktora przyszlam,kamyki i napis itd,ale szlam juz z nimi .Z Markiem umowilam sie na parkingu.Szlam chyba jeszcze ze 3 h z tymi ludzmi,i oni podwiezli mnie jeszcze jakies pol na parking,bo bylam juz po innej stronie gor niz wyruszylam..Zla bylam straszliwie na siebie na marka i na caly swiat,ale te 3 h dobrze mi zrobily,bo wiedzialam ze to ja gdzies popelnilam blad.Marek tez byl pod murkiem i czekal na mnie z maluszkiem ale z drugiej strony gory.Co mnie to nauczylo?ze zaczelam sprawniej poslugiwac sie gpsem,ze w gorach bardzo latwo jest zbladzic,mozna liczyc na pomoc ludzi ktorzy te gory kochaja,respektu wobec natury.I ze duzo pracy przede mna..

1 komentarz:

  1. dzieki za to opowiadanie...czasem nie spodziewamy sie co moze pomoc...

    OdpowiedzUsuń

free counters darmowe liczniki