gory..morza..lasy..najbezpieczniej czuje sie w tej ostatniej pozycji..gory i morza sa piekne ,jak nie pada,nie ma sztormu, slonko swieci,a trawa pachnie.. te piekne majestaty przyrody moga zamienic uczucie wolnosci i swobody w strach o wlasne zycie i panike..
pierwsza przygoda z gorami wydarzyla sie w roku kiedy umarl moj ojciec..wtedy tez mialam komunie ..czyli magiczne 9 lat..mama na czarno a ja na bialo ..rok 1986 zwiazany z katastrofa w czarnobylu i piciem jodu przed szkola na ulicy bohaterow stalingradu heh..no i jak pamietam z fotek fryzura na pazia,okropienstwo..ale bylo fajnie,mieszkalismy w nedzowce heh,rankami chadzalismy w gory i ta niezapomniana ostra won miety unoszaca sie przy asfaltowych drogach..byli tez tam rodzice wierzby i on sam z bratem..chodzilismy do nich wieczorami a starzy przeprowadzali nudne rozmowy do nocy..w osrodku byl tez wypas..nie wiadomo czemu trafilo nam sie fajne miejsce..2 pokoje z lazienka i telewizor..na scianie dziewczynka namalowana jak z wiersza kochanowskiego patrzyla smutno kiedy zasypialysmy..no a bylo to zakopane..fajna wies z gorami..pamietam wszystkie zapachy..nie nie przypomnialo mi sie to byl nasz drugi raz w gorach..pierwszy byl karpacz..i sniezka na wyciagu..zabawy i potancowki dla dzieciakow i ta gruba dziewczyna ktorej naplulam na glowe i potem sie jej balam,bo myslalam ze mnie widziala..haha no niewazne byly tez gory swietokrzyskie itd itp..no ale do czego zdazam ..doszlam juz czego sie boje w tych gorach..lek wysokosci i strach w momentach duzej ekspozycji..czyli tu przepasc tam przepasc na lewo krzyzyk ze ktos spadl i nie masz jak zawrocic ..takim momentem totalnej paniki okazalo sie wejscie na ostry rohacz tatr slowackich..no masakra..to sie nazywa isc w dzinsach i katance na polocokcie z rumem..blondynka spanikowala i miala juz rozne mysli jak mnie sciagna stad helikopterem ,bo nie moglam sie ruszyc ani w przod ani w tyl ..wczesniej nie lazilam za duzo po gorach a ten szlak w sumie nie pamietam czy byl okreslony jako trudny..okazal sie dla mnie wyzwaniem bardziej w sensie ja nie chce juz tu byc..sytuacja poprawila sie gdy uslyszalam za soba placz..laska z facetem wlecze sie i placze ze ona nie idzie dalej..on na to ze musi i nie pierwszy raz jest w gorach..no to mi jeszcze bardziej zrobilo sie goraco..ale sobie mysle nie jedna ryczy wystarczy..i zaczelam lezc za ta para..miedzy nogami skala a po obu stronach przepascie..jak malpka 4 konczynami uczepiona powoli cisnelam do przodu..caly czas sie balam ..i potem nie wiedzialam jak to przeszlam..jak we snie..chyba efekt adrenaliny..potem po zejsciu i uspokojeniu sie przez glowe przebiegla slowa ..ale fajnie w sumie bylo..mozna by tak jeszcze raz kiedys gdzies ale juz nie tu..tutaj opis tego miejsca :
Rohacki Koń – fragment grani Ostrego Rohacza, skała znajdująca się poniżej jego wierzchołka, od strony Jamnickiej Przeleczy. Prowadzi przez nią znakowany, eksponowany (i poprzez to trudny) szlak turystyczny na ten szczyt, ubezpieczony przy pomocy łańcuchów (po obu stronach skały są urwiska). Pokonuje się go po południowej stronie grani, po stromo podciętej granitowej płycie, trzymając się łańcucha długości ok. 10 m. Mariusz Zaruski pisał o tym miejscu: Koń skalny – najtrudniejsze miejsce w grani Rohacza Ostrego (przebył ją zimą 1912 r.) i fotka tego miejsca wyzej..
Rohacki Koń – fragment grani Ostrego Rohacza, skała znajdująca się poniżej jego wierzchołka, od strony Jamnickiej Przeleczy. Prowadzi przez nią znakowany, eksponowany (i poprzez to trudny) szlak turystyczny na ten szczyt, ubezpieczony przy pomocy łańcuchów (po obu stronach skały są urwiska). Pokonuje się go po południowej stronie grani, po stromo podciętej granitowej płycie, trzymając się łańcucha długości ok. 10 m. Mariusz Zaruski pisał o tym miejscu: Koń skalny – najtrudniejsze miejsce w grani Rohacza Ostrego (przebył ją zimą 1912 r.) i fotka tego miejsca wyzej..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz