7/29/2010
kirgistan-foto by tomasz..
udało się spotkać pod nansena peak od strony północnej po 2 tygodniach..
no jedna nocka przy pasztecie rybnym zapijanym małą wodeczką na 7 osó z okazji urodzin żeglarza..gwiazdzista noc i telefon do babci co u arka,i do waldassa w celu zdania krótkiej relacji..
a to marek mnie niespodziewanie podrzucil,żebym doleciala na top nansena ,ale jedynie schodzilismy juz w dół byle jak najdalej od piekła(lodowiec)..
moja mapa odrysowan w wawie..jak rozplanowane są campy i na jakich wysokościach..z czego wszyscy mieli ubaw..bo nie mielismy ani gps-a,ani telefonu satelitarnego ani doświadczenia to wszystko ,co miał marek :) ale jego nie było..
druga łatwiejsza przełęcz,pierwsza zagrożona lawinowo,i powiedzialam stanowczo ze nie wchodze..zeszliśmy niżej ,przespaliśmy sie,chłopaki zabrali połowe mojego ekwipunku..no i trochę stresu,ale weszłam z trzesacymi się kolanami..mi łatwo nie było,ale wyjścia i powrotu też nie było..trza było tylko napierac i cisnąć w górę..zejscie też odczuwalne dla kolan..piękne widoki na lodowiec i pas ciągnących sie 5 i 6 tysieczników..o poranku wschod słońca na nansena peak,strona północna..
kolejna zmiana planu..no to my chcemy cisnac przez lodowiec inylchek i do bazy khana dotrzec i powrot helikopterem (3 osoby)..reszta no to moze lodowcem do tego duzego jeziora i z powrotem przez mayda adir do karakol..7 h na lodowcu zmienił nasz pogląd po raz kolejny..nawet po namowach marka ucieklismy stamtad jak najszybciej,za ciężkie plecaki..nie damy rady,za malo czasu,helikopter moze nas nie zabrac..no to chłopaki moto w górę a drużyna R w dół najesc się chleba.. :)
/>
etshitikilash czy jakos tak..jak my sie przedostaniemy przez te rzeke?po drugiej stronie widać już w depozycie pomaranczowe ktmy..5e za przekroczenie rzeki na koniu razem z bagazem..potem miły poczęstunek..chłopczykowi w wieku arka zostawiłam pocoyo(el camino-hiszpania),dla arka w plecaku przez te wszystkie góry przeciągnęłam kirgijską lalę.. pocoyo i kirgijska lala razem siedzieli cicho w plecaku przez 2 tygodnie..
no to mamy jeszcze grubo z tydzien..po zjedzeniu chleba,wypiciu piwa i zapaleniu papierosa robi sie nudno..3 dni na koniach w górach karakol..smierdzi i boli dupa po 6h dziennej jazdy,a raczej marszu..moja kasza na 3 dzien tylko by jadła doprowadzając mnie do rozpaczy,daniela i patryka kon zrobily siad i spadli ..one sie wspinaly a nie my..aczkolwiek też nie było lekko po 1h :)
koniec.. a jeszcze jezioro issyk-kul..tomasz mi zrobil foto toples ale nie chce wrzucic :) w nastepnym poscie może cos obszerniej i więcej zamieszcze :)
każdej kobiecie życze takich wakacji w towarzystwie 4 chlopakow ,zawsze pomogą..to byly moje drugie takie wakacje (pierwsze bałtyk 11 dni na 8m z 4 chlopakami)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz